wtorek, 23 lutego 2016

Tanie i... dobre? Dwie maskary od Lovely.

                         

   Lovely to tania marka kosmetyczna, wywodząca się z dobrze znanego Wibo, dedykowana raczej młodszej klienteli. Wiele z was zna pewnie rozsławiony swego czasu rozświetlasz Golden Highlights czy kwartet korektorów. 
   Na którejś z kolei rossmanowej wyprzedaży stuffu do oczu, zdecydowałam się wypróbować coś nowego własnie tej marki. Bez zastanowienia kupiłam dwa tusze do rzęs, za które po 49% zniżce zapłaciłam trochę ponad 10zł ;) 

Lovely, Wild Cat Eye

   Pierwsze pod lupę trafiają Dzikie Kocie Oczy. Według dość enigmatycznego opisu na opakowaniu jest to "maskara do rzęs nadająca mega objętość i efekt "kociego oka" dzięki specjalnej szczoteczce".
Zawsze byłam fanką takiego rodzaju szczoteczki. Dzięki niej można łatwo dołożyć tusz tylko tam, gdzie chcemy: czy to tylko na końcówka, po azjatycku - a środku, cz też właśnie w zewnętrznym kąciku aby uzyskać efekt ów kociego oka.

  Trzeba przyznać,że nazwa jest bardzo adekwatna - kocie oko można łatwo wypracować, a i dzikość nie jest poza zasięgiem użytkownika. Tym bardziej, gdy pod koniec dnia (lub też nawet i wcześniej) tusz zaczyna się kruszyć i wpadając do oczu wywołuje potok łez i przekleństw.
Cena: 10,49zł

Lovely False Lashes Mascara

   Na wstępie już przyznam, że druga przedstawicielka rodziny Lovely o wiele bardziej przypadłą mi do gustu. Według producenta jest to "Maskara nadająca efekt sztucznych rzęs".Tyle w temacie! Po co taka nazwa? Po co taki opis? Liar, liar, pants on fire~ To jest najnaturalniej wyglądający tusz z jakim miałam do czynienia. Można powiedzieć, że lekko, acz ładnie upiększa rzęsy i czasem nie da się odróżnić, czy machałaś cały ranek tym wiosłem, czy urodziłaś się taka ładniutka.

   Tradycyjna, puchata szczoteczka dość dobrze rozprowadzić produkt, jednak trzeba uważać, czy nie wzięło się go trochę za dużo, bo łatwo można dorobić się pajęczych nóżek.
Cena: 10,49zł


Wild Cat Eyes vs False Lashes

   Podsumowując, oba tusze mają kilka cech wspólnych. Są to: niska cena i tendencja do kruszenia się (z czego WCE o wiele bardziej niż FLM). Oba również śmierdzą jak śmiercionośne zakłady chemiczne. Nie zauważyłam jednak, żeby rzęsy jakoś szczególnie po nich wypadały.
   Warto jednak wypróbować je na sobie, nawet jeśli się nie sprawdzą nie zaboli to naszych kieszeni. 
   Osobiście FLM zakupiłam już drugie opakowanie i często używam jej w bardziej naturalnym looku. 


Edit: Aby mascary nabrały w/w właściwości muszą odleżeć swoje - ok. tygodnia, otwierane od czasu do czasu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Łączna liczba wyświetleń

Etykiety